by Vanes

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 2


Stracił bardzo dużo czasu przetransportowując kobietę w bezpieczne miejsce. Zbyt dużo. Ignorując jej głośne podziękowania szybko wrócił na pole bitwy. Spodziewał się, że syjamski odmieniec będzie już bardzo blisko muru Sina. Olbrzym jednak już znajdował się przy kamiennej ścianie drapiąc w nią długimi paznokciami wyrastającymi ze wszystkich trzydziestu palców. O dziwo kamień zaczął się kruszyć pod żółtymi pazurami, spadając na ziemię z nieprzyjemnym łoskotem i rozdrabniając się w gruz. Levi błyskawicznie skoczył na ramię tytana, zamierzając przeciąć pierwszy kark, ale w tym samym momencie jedna z łap zaprzestała niszczenia muru i z zawrotną szybkością zaczęła kierować się w jego stronę, zupełnie jakby był natrętną muchą, którą trzeba było odgonić. Młodszy kapral zacisnął zęby w wyrazie irytacji i odskoczył w chwili, gdy dłoń potwora zetknęła się z własnym ramieniem. Odmieniec zajęczał głośno, gdyż pod wpływem uderzenia wybił sobie bark. Rivaille prychnął i odciął olbrzymowi palce dłoni, która go zaatakowała. Nienawidził takiego traktowania. Tytani zawsze zachowywali się jakby był komarem, którego trzeba zmiażdżyć, karaluchem, który żyje po to, by go zdeptać. W jego mniemaniu powinni odczuwać trwogę. Ale widocznie mózg istot samo okaleczających się był zbyt mały, by zrozumieć, że spotkanie z nim oznacza dla nich śmierć. Kierując się urażoną dumą, zamiast od razu dociąć trzy grube karki potwora, przemknął przed ich śmierdzącymi twarzami, przeciął wciąż atakujące mur łapy i wylądował na czubku środkowej głowy. Tytan podniósł zranione ręce do góry, przypatrując się im małymi, przekrwionymi oczami i ryknął głośno. Jego dłonie zwisały teraz na cienkim kawałku skóry nadgarstków. Z głębokich ran ciekła gęsta krew, która w momencie zetknięcia się z podłożem zaczynała parować. Rivaille skrzywił się na ten widok i w tej samej chwili postanowił przestać marnować czas na odmieńca. Zawirował wraz ostrzami przecinając wszystkie trzy karki. Pewny siebie wylądował na przeciwległym ramieniu i już miał odskakiwać na kolejne budynki by dołączyć do Mikasy i Erena, gdy ze zdziwieniem stwierdził, że potwór nie upada. Nawet się nie zachwiał! Obejrzał się za siebie akurat by móc zobaczyć regenerację drugiego karku tytana. Niemożliwe! Czyżby ten olbrzym nie miał słabego punktu? A może znajduje się w zupełnie innym miejscu? Zmarszczy brwi i już lekko wyprowadzony z równowagi ponowił próbę zabicia kreatury. Jednak i tym razem na nic się to nie zdało. Spojrzał na brzydki profil tytana i zapragnął splunąć mu w twarz. Nie zrobił tego, ponieważ wiedział, że czyn ten nie przyniósłby żadnych rezultatów. Potwór cały czas skomlał nad swoimi odciętymi dłońmi, wpatrując się w nie z niedowierzaniem i rozpaczą. O ile tytani zdolni są do okazywania jakichkolwiek emocji nie licząc radości z pożerania ludzi. Nagle zrozumiał w czym tkwił problem. Ten odmieniec posiadał trzy, krótkie szyje, które potrafiły się błyskawicznie regenerować, lecz w przeciwieństwie do innych tytanów nie mógł sklepić ran znajdujących się poza obrębem karku. Hanji miałaby z nim niezłą zabawę, ale nie czas teraz na pojmowanie jeńców. Tu trzeba było zabijać. Przeanalizowanie sytuacji zajęło Rivaillowi mniej niż dwie sekundy.
- Mikasa! – krzyknął w stronę prawie ciemnej postaci pędzącej między budynkami tak szybko, że wyglądała jakby co chwila rozpływała się w powietrzu.
Tak jak sądził wyczulona na wszystkie odgłosy zwiadowczyni, gwałtownie zawróciła i zaczęła się kierować w jego stronę. Posłuszna dziewczyna, pomyślał Levi z aprobatą. Gdy znalazła się już na tyle blisko, by mógł dokładnie widzieć jej twarz Rivaille skinął znacząco głową w stronę najbardziej oddalonego od siebie karku odmieńca. Zanim jednak Mikasa zdążyła wylądować na ramieniu olbrzyma zaatakował ją trzy – metrowiec. Skupiona na dotarciu do kaprala zbyt późno zwiększyła dawkę gazu i tytan zdążył złapać ją za nogę. Prawdopodobnie dziewczyna w jakiś sposób poradziłaby sobie z natrętem, ale Levi był już tak rozjuszony zachowaniem kreatur, że zmaterializował się tuż obok zwiadowczyni, odciął trzymające ją palce, a następnie z groźnym wyrazem twarzy pomknął ku tytanowi i wbił mu ostrza w oczy. Zupełnie niepotrzebnie rzecz jasna. Po prostu go zdenerwował. Chciał już rozprawić się z niespełna rozumu odmieńcem, który wciąż stał przy ukruszonym murze i wpatrywał się z rozpaczą w zwisające na cienkim kawałku skóry dłonie i zająć się transportem ludzi do bezpiecznej części po drugiej stronie muru. Wynurzył po części broń z gałek ocznych i tworząc długą ranę ciągnącą się przez policzek potwora dostał się do karku. Po pozbawieniu go życia przeniósł wzrok na Mikasę, która już stała na ramieniu odmieńca i czekała na niego. Prychnął cicho i szybko stanął na drugim barku potwora. Dziewczyna twardo milczała patrząc na niego dużymi, szarymi oczami. Tak jak się spodziewał nie podziękowała mu za uratowanie życia. Zresztą nie chciał jej podziękowań.
- Jego karki niebywale szybko się regenerują – wyjaśnił pokrótce. – Zanim zdążę przeciąć trzeci, na pierwszym już zlepią się wszystkie tkanki.
Zwiadowczyni kiwnęła głową w zrozumieniu i nie pytając o nic więcej przyjęła pozycję, gotowa do działania. Levi był wdzięczny, że dziewczyna nie tylko była uzdolniona, ale także inteligentna. Dzięki temu nie musiał tłumaczyć jej wszystkiego marnując cenny czas.
Wymieniając ze sobą jedno porozumiewawcze spojrzenie ruszyli do ataku w tym samym momencie. W idealnej synchronizacji przecięli zewnętrzne karki i otarli się o siebie przy środkowym. Rivaille, by nie przeszkodzić Mikasie cały czas poruszającej się po jednej linii, musiał wykonać swego rodzaju salto w powietrzu skacząc nad nią. Lądując z powrotem na cielsku potwora z satysfakcją stwierdził, że ten zaczyna osuwać się na ziemię. Może i dziewczyna nie przepadała za kapralem, ale zadowolone spojrzenie jakie z nim wymieniła nie zawierało ani krzty niechęci. Chyba jednak szybko zdała sobie z tego sprawę, bo mrucząc coś pod nosem spuściła wzrok.
- Czy to wszystko, kapralu? – zapytała cicho.
- Tak – odparł spokojnie i przeskoczył z padającego odmieńca na stabilny dach budynku.
W środku bawiło go jej zachowanie. Powinna zrozumieć, że pomimo niechęci do jego osoby duet tworzyli znakomity. Jednak nie tylko to było przyczyną nagłej poprawy humoru Leviego. Salto, które przed chwilą wykonał przypomniało mu o trudnych, ale przyjemnych latach dzieciństwa. Co jak co, ale w parkourze nikt nigdy nie umiał go prześcignąć. Nawet Petra…
Syknął cicho i zacisnął mocno powieki nie chcąc by wspomnienia wpływały teraz na jego koncentrację. Ale obraz blondynki już zdążył dostać się do jego głowy, wydawało mu się, że słyszy jej śmiech…






- Co Cię tak bawi? – warknął cicho krzyżując dłonie na piersiach.
Z jego brzucha wydobyło się ciche burczenie, co tylko wzmogło śmiech blondynki stojącej obok niego. Stali na dachu jednego z wyższych budynków znajdujących się w obrębie muru Maria. Jasne promienie słoneczne ogrzewały przyjemnie ich skórę, ale letni wiatr skutecznie zapobiegał poczuciu przegrzania. Levi przełknął ślinę, obserwując długi rząd straganów zapełnionych kolorowymi warzywami i owocami, kusząco błyszczącymi w świetle. Nie zabrakło też stoisk z licznymi rodzajami serów i mięs, a nawet z tej odległości Rivaille czuł zapach pieczonego chleba. Zacisnął dłonie w pięści, starając się by jego twarz nie pokazała jak bardzo chciał rzucić się na to jedzenie i natychmiast wszystko skonsumować. Jednak jego żołądek jak widać nie przejmował się dumą właściciela, bo znów dał o sobie znać.
- Właśnie to mnie tak bawi! – Petra wskazała z rozmachem na jego brzuch.
Skrzywił się.
- Nie rozumiem co w tym śmiesznego – mruknął.
- To, że od godziny próbujesz mi wmówić, że nie jesteś głodny – oznajmiła lekko.
Podeszła do niego bezszelestnie i dwoma palcami obróciła jego twarz w swoją stronę. Zawsze gdy jego spojrzenie natrafiało na jej kasztanowe tęczówki czuł dziwny ucisk w sercu.
- I ani razu jeszcze na mnie nie spojrzałeś – w jej głosie zabrzmiała dziecięca pretensja, a jej policzki nadęły się lekko. – Cały czas wpatrujesz się w jedzenie na straganach jakbyś miał nadzieję, że do Ciebie przyleci. Dobrze wiesz, że nie tak się je zdobywa.
Levi objął jej twarz nieodgadnionym wzrokiem.
- Nie będę przy tobie kradł – oznajmił. – Jeszcze tego brakowało byś zaczęła widzieć we mnie przestępcę. Już wystarczy Ci sama świadomość, nie zamierzam niczego demonstrować w praktyce.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- To znaczy, że nie zjesz nic dopóki sobie nie pójdę? – zapytała otępiała. – To trochę tak jakby moje towarzystwo było dla Ciebie ciężarem.
Rivaille strząsnął jej dłoń i przerwał kontakt wzrokowy.
- Nie mów tak - powiedział. – Dobrze wiesz, że to nie prawda.
- Ale właśnie tak to wygląda! – krzyknęła oskarżycielsko. – Zacznij zachowywać się przy mnie swobodnie, albo…
- Albo co? – przerwał jej rozzłoszczony. – Zaczniesz trzymać się ode mnie z daleka? Tym lepiej dla Ciebie. Gdyby Twój ojciec dowiedział się, że zadajesz się z kimś takim jak ja…
- A kogo obchodzi co myśli mój ojciec?! – tym razem to ona weszła mu w połowie zdania.
- Ciebie – odparł krótko. – Zawsze liczyłaś się z jego zdaniem, więc nie próbuj mi teraz wmówić, że jest inaczej.
Petra prychnęła zakładając ręce na piersi i odwracając się do niego plecami.
- Nie obrażaj się teraz… - jęknął. – Jeszcze tego mi brakuje.
Dziewczyna nie odpowiedziała i nadal twardo stała w miejscu. Rivaille westchnął ciężko i łapiąc ją za ramiona obrócił w swoją stronę. Pochylił się nad nią, spoglądając w jej oczy.
- Petra… - mruknął. – Daj spokój, nie masz żadnego powodu żeby się na mnie obrażać. Przecież nic Ci nie zrobiłem.
Nic nie odpowiedziała.
- Petro, proszę Cię…
Na te słowa blondynka drgnęła.
- Nie będę się do Ciebie odzywać, dopóki czegoś nie zjesz. Gdybym była trochę bogatsza już dawno wcisnęłabym Ci bochenek chleba do ust, ale nie mogę Ci pomóc w ten sposób. Dlatego żądam od Ciebie byś sam sobie coś załatwił.
Levi wygiął ciemne brwi w łuk.
- Czy ty namawiasz mnie do kradzieży? – zapytała z niedowierzaniem.
Gdy zamiast udzielić odpowiedzi dziewczyna wzniosła oczy ku niebu puścił jej ramiona.
- Ech… nie ma innego wyjścia? – spróbował po raz ostatni, ale Petra twardo pokręciła głową. – Dobra, ale tylko ten jeden raz. Następnym razem zabezpieczę się w tony jedzenia bylebyś tylko już tak nie marudziła.
- Możesz to zrobić już teraz – powiedziała z wesołymi iskierkami w oczach.
Zgromił ją wzrokiem.
- Miałaś się nie odzywać.
Dziewczyna szybko wykonała gest zapinania ust zamkiem i z ekscytacją w oczach wpatrywała się w niezadowoloną twarz Rivailla. Chłopak stanął na krawędzi dachu szybko oceniając teren i dostrzegając każdy szczegół, którego mógłby użyć do niezauważalnego dostania się do straganu z warzywami i owocami. Stał tak w miejscu jeszcze kilka sekund i ostatni raz zerknął z ukosa na Petre.
- Tylko nie wydzieraj się, bez względu na to co zrobię – rozkazał. – Zdradzisz mnie.
Blondynka pokiwała energicznie głową, w momencie gdy letni wiatr rozwiał jej włosy. Zawirowały wokół jej drobnej twarzy wyglądem przypominając aureolę. Levi westchnął i skoczył, ze świadomością, że jego przyjaciółka jest nieziemsko piękna. W locie chwycił za krawędź balkonu jednego z mieszkań i zanim właściciel, który siedział na kanapie w małym, obskurnym jak na gust Rivailla, salonie go zauważył puścił się przeskakując na kolejny, niżej ustawiony balkon. Przebył tak kilka pięter w dół wydając przy tym jak najmniej hałasu, po czym z gracją wylądował na drewnianym daszku straganu z wieloma rodzajami miodów i domowej roboty przetworów. Spojrzał obojętnie na przechodniów pochłonięty entuzjastycznymi rozmowami, albo kupnem jedzenia. Nikt go nie zauważył. Ruszył biegiem przed siebie po dachach sklepików i w rozpędzie wbiegł na gładką ścianę jednego z przyległych budynków. Z całej siły odbił się od niej i wykonując salto w powietrzu przedostał się na stoiska ustawione po drugiej stronie ulicy. Deski nawet nie zatrzeszczały pod jego stopami. Oczywiście mógłby dostać się do jedzenia w prostszy sposób. Przejście przez tłum ludzi i niepostrzeżenie schowanie kilku jabłek nie stanowiło dla niego wyzwania, ale przez świadomość, że Petra obserwuje każdy jego ruch miał ochotę zademonstrować swoje zdolności w trochę większym stopniu.
Kobieta przyglądająca się z uwagą lśniącym, czerwonym paprykom postawiła na ziemi torbę, po brzegi zapełnioną żywnością. Leviemu rozbłysły oczy. Może jednak uda mu się zabrać dzisiaj coś więcej niż kilka jabłek. Właścicielka torebki zmarszczyła brwi i pochyliła się nad warzywami. Wzięła jedną z nich do ręki i zaczęła obracać w pulchnych palcach, zapewne szukając jakiegoś uszczerbku, niedoskonałości. Cóż za wybredny człowiek, pomyślał ze złością. Już teraz wiedział, że nie będzie musiał pozbywać się wyrzutów sumienia wywołanych kradzieżą, bo najzwyczajniej w świecie nie będzie ich miał.
- Hej, Ty! – krzyknęła piskliwie, machając ręką na sprzedawczynię. – Po ile ta papryka?
Levi nie usłyszał odpowiedzi na zadane pytanie, ale po zmianie jaka nastąpiła na twarzy kobiety mógł wywnioskować, że cena była wysoka.
- Przecież to zdzierstwo! – oburzyła się, odkładając paprykę na miejsce i opierając dłonie o szerokie biodra.
Rivaille stracił zainteresowanie kłótnią i bezszelestnie zsunął się z dachu, nie zwracając niczyjej uwagi. Oparł się o ścianę stoiska i cierpliwie czekał na odpowiedni moment. Tak jak przypuszczał, pulchna kobieta, rozzłoszczona ruszyła w stronę sprzedawczyni. Jednak w tym samym momencie Levi nadepnął na skrawek jej długiej sukni. Kobieta straciła równowagę i z piskiem runęła na papryki, miażdżąc je własnym ciężarem.
- Co Pani zrobiła?! – krzyknęła zrozpaczona sprzedawczyni szybkim krokiem podchodząc do kobiety.
Rivaille nie czekał jednak na dalszy rozwój sytuacji i korzystając z tego, że zainteresowanie przechodniów skierowało się na leżącą w warzywach kobietę, chwycił za torbę i spokojnie wtopił się w tłum. Na końcu dróżki, którą kroczył czekała na niego Petra. Jej kasztanowe oczy błyszczały w podziwie, uśmiech nie schodził z twarzy. Poczuł samozadowolenie. Coś mu jednak nie grało.
- Jak tak szybko znalazłaś się na dole? – zapytał podejrzliwie.
Dziewczyna całkowicie zignorowała jego pytanie i rzuciła mu się w ekscytacji na szyję. Levi ani myślał o tym, by ją odepchnąć. Dobrze, że trzymał w ręku torbę z jedzeniem. Prawdopodobnie jedynie ona powstrzymała go przed objęciem dziewczyny i zrobieniem jeszcze kilku… innych rzeczy.
-To było niesamowite! – wykrzyczała mu do ucha, ale nie skrzywił się.
Kąciki jego ust uniosły się delikatnie.
- Przesadzasz…










I rozdział drugi w końcu się pojawił! Trochę się denerwowałam, przed jego publikacją, ale mam nadzieję, że się spodobał. Czekam na wasze opinie :)
Pozdrawiam! 

 

12 komentarzy:

  1. Czy sie podobał?! Malo powiedziane ubóstwiam go :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa! Super! :D LevixPetra *3* Rozdział bardzo ciekawy, trzymający w napięciu, pełen akcji ;) Nic dodać, nic ująć. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Petra x Levi :* kocham ten paring a u cb Petra nie żyje bo nie wiem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, po przeczytaniu ciągle pojawia się pytanie: ,,Co będzie dalej?". Będę z niecierpliwością czekała na kolejny, niewątpliwie, równie wspaniały:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział! Nie trawie Levi x Petra, jednak tak fantastycznie, to napisałaś, że, jednak przymknę na, to oko xD Z niecierpliwością czekam na kolejny zapierający dech w piersiach rozdział :D

    Nie ma zakładki spam, więc napiszę, to tutaj.
    Chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga!
    http://t-m-naruto.blogspot.com/

    I także na nowego bloga z one shotami!
    http://magiczne-trociny-tsuu.blogspot.com/

    Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz!

    Pozdrawiam i życzę duuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bry!
    Przepraszam za spóźnienie, nauka, wyjazdy dały mi w kość, a później zastój weny dobił kompletnie. Udało mi się zrobić coś takiego. Starałam się, by szablon nie był zbyt jasny. Niestety, Mikasy w żaden sposób dopasować nie potrafię. Podgląd szablonu:
    http://piesn-zycia.blogspot.com/
    Czy coś takiego ci odpowiada? Jeśli nie, to napisz na GG, a się dogadamy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz, idealnie oddajesz kimat SnK. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki Tobie obejrzałam, bo fajnie piszesz o naruto .Przeczytałam też o Levim no ale nie rozumiem jednego . . . czemu się obijasz?!
    Ja chce następny rozdział!
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpię na chwilowy brak weny na rozdział trzeci, ale postaram się coś napisać :)

      Usuń
  9. Od tak dawno tutaj cisza...A szkoda bo świetnie piszesz. Mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się tu coś nowego, w końcu Levi x Petra to jeden z moich ulubionych paringów. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś genialna serio! Uwielbiam ten rozdział mój ulubiony!



    http://levi-petra-byc-na-zawsze-z-toba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń