Oślepiające białe światło promieni słonecznych leniwie ogrzewało
pogrążoną w śnie twarz mężczyzny. W tamtej chwili jego rysy wydawały się łagodniejsze,
brwi nie były jak zwykle zmarszczone w wyrazie irytacji. Włosy koloru głębokiej
czerni kontrastowały w nieładzie z bielą małej poduszki. Śpiący przekręcił się
na drugi bok, mrucząc nieprzytomnie. Czuł, że powoli budzi się i będzie musiał
zacząć kolejny dzień. Kilkanaście godzin pełnych krwi i walki o przetrwanie. To
była ta data. Dzisiaj znów wyruszali na zwiad, by po raz kolejny stracić
dziesiątki wojowników. A on jak zwykle będzie pozbawiał życia kolejne kreatury
tego świata, mając przed oczami ich wszystkie bliskie jego sercu ofiary. Było
to czymś w rodzaju zemsty. Lecz był to ten rodzaj zemsty, który nie przynosił
ukojenia. Tymczasowa walka napawała poczuciem sprawiedliwości, ale gdy było już
po wszystkim wspomnienia o zmarłych znów nachodziły jego myśli, a on nie może
pozbyć się świadomości, że gdyby był odrobinę szybszy, odrobinę silniejszy to
zdołałby ich uratować. Czasami miał wrażenie, że może po prostu nie zależało mu
tak naprawdę na ich życiu. Gdyby miało dla niego jakieś znaczenie to postarałby
się bardziej. Prawda?
Donośny ćwierkot
ptaków bez problemu dostał się przez cienkie szyby okien, sprawiając, że
mężczyzna obudził się ostatecznie. Zmarszczył brwi i zrobił kwaśną minę
mechanicznie otwierając oczy i podnosząc się do pozycji siedzącej. Jednym
szybkim ruchem odrzucił kołdrę i błyskawicznie wstał. Płynnie zmierzył ku
zniszczonym drzwiom, chwytając za klamkę. Oliwkowa farba, którą zostały
pomalowane zaczęła się łuszczyć, ukazując obrzydliwy pomarańczowy kolor.
Okropny błąd poprzedniego właściciela. Spojrzał z irytacją jak na idealnie
wypucowanej, drewnianej podłodze zalegają drobinki zaschniętej farby. Jakby
odruchowo chwycił za zmiotkę, ukrytą pod solidną komodą, szybko zmiótł śmieci i
wyrzucił je do kosza. Mając już czyste
panele, spokojnie otworzył drzwi. Coś zaszeleściło cicho, a kolejne oliwkowe
odłamki poszybowały najpierw przed jego oczami, zupełnie jakby robiły mu na
złość, a później niepewnie zetknęły się z podłożem.
- Cholera – mrukną, ponownie zmiatając śmieci. – Będę musiał
kolejny raz pomalować te drzwi.
Gorące strumienie wody zawsze pomagały pozbyć się koszmarów,
które nawiedzały go w nocy. Ogrzewały skórę po chłodnej nocy, zmywały zimny pot
z pleców. Zgarbił się delikatnie, czując jak woda pod ciśnieniem sprawia, że
jego mięśnie rozluźniają się. Następnie przestając na chwilę oddychać uniósł
twarz wprost pod gorący strumień. Może gdyby teraz umarł już teraz? Gdyby
zakrztusił się wodą i udusił? Czy wtedy uzyskałby swego rodzaju spokój? Jego
krtań ścisnęła się boleśnie, zakręciło mu się w głowie. Wiedział, że nie może
tak stracić życia. W ogóle nie mógł opuścić tej rzeczywistości. Bez niego
ludzkość upadnie, wszyscy zostaną pożarci. Tylko i wyłącznie on mógł uratować
ten świat. Wielu jego towarzyszy zginęło z myślą, że on zabije tytanów,
przywróci prawdziwą wolność. Nie mógł się poddać bez względu na to ile osób
przez to zginie. Wraz z tą myślą gwałtownie wyszedł spod strumienia wody,
opierając się o zimne kafelki. Zaczął powoli dawać swojemu organizmowi małe dawki
tlenu, z każdym oddechem uświadamiając sobie pewną bardzo istotną zasadę, którą
od teraz będzie musiał wprowadzić do swojego życia, by przetrwać. Nie dopuści
nikogo do swojego serca. Jeśli to zrobi, znów może nie zdołać obronić tej osoby.
A on już doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na całym świecie nie było
boleśniejszego, bardziej rozrywającego od środka uczucia niż strata.
Sprawnie założył na siebie białe, obcisłe spodnie i ciemno
brązowe buty z wysoką cholewką. Woda skapująca z jego mokrych włosów, spływała
po klatce piersiowej i umięśnionym torsie wsiąkając w ubranie. Przeczesał
długimi palcami wilgotne kosmyki, odgarniając je do tyłu, po czym sięgnął za
jasną koszulę i nałożył ją na siebie. Powoli zaczął zapinać drobne guziki, gdy
nagle jego palce zadrżały delikatnie. Pół sekundy później wszystkie okna pękły
rozdrabniając się na miliony lśniących drobinek, a do środka wdarł się krzyk,
tak głośny i pełen żądzy mordu, że aż zaparło mu dech w piersiach. Najszybciej
jak mógł skrył się za tymi zniszczonymi oliwkowymi drzwiami, ale i tak ostre
odłamki zdążyły w kilku miejscach przeciąć jego skórę. Zaklął pod nosem,
błyskawicznie dopinając koszulę i wsadzając ją w spodnie. Wyszedł ze swojego
schronienia, zatykając mocno uszy dłońmi, tym samym tłumiąc przerażający ryk
rozlegający się po okolicy. Krzywiąc się i czując jak jego bębenki drżą
niebezpiecznie, z rozmachem otworzył szafkę, w której trzymał swój sprzęt do
trójwymiarowego manewru. Nie patrzył na to co dzieje się za oknem. Doskonale
wiedział, że Tytani znów zaatakowali. To nie był ludzki krzyk, to było
oczywiste. Ale czy to oznaczało, że przesunęli kamień, którym Eren tak niedawno
zakrył wyłom w murze? Cholera, cholera. Znów tyle ludzi zostanie pożartych.
Chwycił za liczne czarne paski i zaczął nakładać je na swoje ciało. Jeszcze
nigdy nie był zmuszony, do ścigania się z czasem jeśli chodziło o uzbrojenie.
Każda sekunda mogła oznaczać kilka ofiar. Zacisnął mocno sprzęt na swoich udach
i szybko przewiązał go w pasie. Podłoga trzęsła się od natężenia dźwięku, jego
puls pędził jak szalony, chcąc jak najszybciej zacząć walkę. Naciągnął paski na
swoje ramiona, dopasowując je do swojej budowy. I wtedy potworny krzyk urwał
się, ale cisza jaka po nim zapanowała wydawała się jeszcze bardziej
przerażająca. Nie, jeszcze nie czas na oglądanie się za siebie. Jeszcze nie był
gotowy do walki. Przymocował butlę z gazem i założył ostrza. Wtedy znów dotarły
do niego odgłosy otoczenia; dźwięk miażdżonych budynków i łamanych kości
mieszał się z rozpaczliwymi wołaniami ludzi. Palcami zaczął dociskać wszystkie
paski, by nie zsunęły się podczas lotu. W końcu był gotowy. Zaciskając dłonie w
pięści, odwrócił się w stronę wybitych okien. Widok był bardzo znajomy, a
jednocześnie sprawił, że adrenalina zawrzała w jego żyłach. Tytani w jakiś
sposób dostali się do środka, pragnąc ludzkiego mięsa jeszcze bardziej niż
zwykle. Fakt, że większość z nich była odmieńcami nie dodawał otuchy. Ich nagie
ciała powyginane były w nienaturalnych pozach.
Jedni biegali po ulicach niczym szaleni, dłońmi rozłupując dachy
budynków i rozdeptując w popłochu uciekających mieszkańców na krwawą miazgę.
Inni zaś pełzali pod piasku sprawiając, że tumany kurzu unosiły się w
powietrzu. Od razu łapali ludzi w swe żółte zęby, połykając bez uprzedniego
przeżucia. Najwięcej trwogi wzbudzał jednak tytan w formie trojaczków syjamskich.
Ich głowy zrośnięte ze sobą posiadały jeden, długi wspólny uśmiech. Miały trzy
oddzielne karki, sześć nóg i rąk. Nie pożerały ludzi, ale zmierzały powoli
przed siebie z oczami wpatrzonymi w jeden punkt.
Był wczesny ranek dlatego pozostali zwiadowcy, pewnie dopiero
obudzili się pod wpływem ogłuszającego krzyku. Teraz wydawał mu się on dziwnie
znajomy. Zmarszczył brwi, gdy dostrzegł Erena w formie tytana, goniącego syjamskie
monstrum.
Nie czekając dłużej ruszył biegiem do jednego z rozbitych
okien i już chciał wyskoczyć na zewnątrz, gdy drogę zagrodziło mu wielkie brązowe
oko. Bez zastanowienia zatopił w nie głęboko swoje ostrza, krzywiąc się, gdy
krew kreatury poplamiła jego twarz. Olbrzym cofnął się, a on korzystając z
okazji, wskoczył na jego głowę i sprawnie odcinając mu duży kawał karku, wybił
się na dalsze budynki. Wbił ostrza na końcu długich, czarnych sznurków w
mięśnie na ramieniu Jeagera i podciągnął się na nich, gładko lądując na jego
barku. Usłyszał kobiecy krzyk.
- Kapralu Rivaille! – czarnowłosa Mikasa, która właśnie
uporała się z piętnasto-metrowcem, leciała w jego stronę. Z gracją wylądowała
na ciemnych włosach Erena. – Kamień, którym zakryto wylot w murze, został zniszczony
przez Tytanów – odmieńców. Nocna straż rozpoczęła walkę z wrogami, ale wszyscy
zostali pożarci. Eren postarał się by wszyscy wojownicy się zbudzili, lecz jak
widać nie dotarli tu jeszcze. Musimy przetransportować jak największą ilość
ocalałych za mur Sina.
- Rozumiem – mruknął Levi. – Mikaso, ty i Jeager powinniście
zająć się pozostałymi tytanami. Uratujcie tylu ludzi ilu zdołacie, ale ciężko
rannych zostawcie. Pomagając im poniesiemy większe straty. Posiłki powinny się
niedługo pojawić. Ja zajmę się sześcionożnym odmieńcem.
Zwiadowczyni kiwnęła głową i zeskoczyła z Erena, na pobliski
dach, biegnąc w drugą stronę. Do miejsca, w którym natężenie olbrzymów było
największe. Jeager również zmienił kierunek biegu, stosując się do polecenia
Rivailla.
- A tak na marginesie – powiedział Levi niskim głosem. –
Jesteś mi winien nowe okna.
Wbił ostrza w ścianę oddaloną o dziesięć metrów i bez wahania
odbił się od ramienia Erena, przyciągany przez linki. Po drodze
dziesięcio-metrowiec próbował złapać za sprzęt do trójwymiarowego manewru, ale
Levi widząc jego zamiary, zwiększył natężenie gazu, przyspieszając. Powolny
tytan spóźnił się o ułamek sekundy, a to oznaczało dla niego niechybną śmierć.
Rivaille okręcił się w powietrzu, zmieniając kierunek. Zatopił ostrza w karku
olbrzyma, przeklinając, gdy oślizgła krew potwora zmoczyła jego koszulę.
Skrzywił się i zeskoczył z padającego tytana. Szybko ocenił sytuację,
wybierając najtrudniejszą z możliwych dróg prowadzących do syjamskich
trojaczków. Im więcej kreatur zabije po drodze tym lepiej. Czołgający się
odmieniec, pozostawiał za sobą przerywane smugi gęstej czerwonej mazi,
pozostałej po zmiażdżonych ludziach. Młoda kobieta w panice uciekając przed
potworem potknęła się o długie fałdy pobrudzonej sukni. Wydając z siebie
bolesny jęk, runęła na ziemię, ścierając sobie skórę na dłoniach. Jej stopa
wygięła się nienaturalnie, a biała spódnica rozerwała głęboko wzdłuż uda. Wciąż
prowadząc walkę o przetrwanie, przewróciła się na plecy i odpychała zdrową nogą
od ziemi. Jej jasnozielone oczy były ogromne ze strachu, a usta drżały mocno.
Jęczała żałośnie i powstrzymując spazmy płaczu, starała się oddalić od tytana. Ale
ten zbliżał się nieubłaganie i podniecony nową ofiarą pełzł jeszcze szybciej.
Jego żółte zęby były wygięte w szerokim uśmiechu, a tęczówki nienaturalne,
szklane. W momencie gdy otworzył paszczę, by skonsumować dziewczynę, Levi
zeskoczył z dachu budynku i wbił miecz w jego podniebienie. Ostrze przeszło
gładko, na tyle gładko, że jego końcówka wystawała z pomiędzy oczu odmieńca.
Gwałtownie szarpnął nim, wyciągając z jamy ustnej potwora. Odór bijący od
tytana – krwi i mięsa, nie wywołał mdłości w Rivaillu tylko dlatego, że był do
niego od dawna przyzwyczajony. Z ran skamlącego olbrzyma już zaczęła unosić się
gorąca para. Zanim podniebienie zdążyło się sklepić, Levi wyciął mu długi i
głęboki kawałek karku, o mało nie pozbawiając go całej głowy. Wsunął brudne
miecze do pokrowca, niezadowolony. Dopiero teraz zauważył, że rękaw koszuli ma
pobrudzony śliną odmieńca. Chyba jeszcze nigdy nie zapaskudził swojego ubrania
tak bardzo, jak podczas tej walki z tytanami. Skierował spojrzenie na wciąż
siedzącą na ziemi kobietę. Zakrywała swoje usta dłonią, płacząc z ulgi. Pełnym
wdzięczności i uwielbienia wzrokiem patrzyła na bladą i beznamiętną twarz wybawcy.
Rivaille zmarszczył brwi, przyglądając się jej sinej kostce. Uratował jej
życie, ale co z tego, skoro w takim stanie nie będzie mogła uciec? Westchnął z
irytacją i nie tracąc więcej czasu, podszedł do poszkodowanej szybkim krokiem.
Złapał ją w tali i uniósł jedną ręką, zupełnie jakby była dzieckiem. Następnie
za pomocą sprzętu do trójwymiarowego manewru przeniósł się z nią szybko na dach. Drobna dziewczyna,
nieprzyzwyczajona do tak błyskawicznego przemieszczania się pisnęła głośno,
jednocześnie przebudzając się z osłupienia.
- Cicho bądź – powiedział spokojnie Levi, przetransportowując
ich na kolejny budynek. – Jeśli będziesz się wydzierać sprowadzisz więcej
tytanów.
I wtedy wstrzymała oddech powstrzymując się od kolejnego piśnięcia,
tak zawzięcie, że poczuł jak mięśnie na jej brzuchu zaciskają się mocno. Strach
potrafi bardzo dobrze mobilizować.
Witam!
Pierwszy rozdział pojawił się szybciej niż sama się tego spodziewałam, ale to wszystko przez tą zdradliwą wenę uparcie wciskającą się do mojej głowy. Chciałabym poznać wasze opinie na jego temat. Nigdy wcześniej nie pisałam o Shingeki no Kyojin dlatego nie jestem pewna, czy dobrze wszystko opisałam.
Pozdrawiam :*
O rajciu! *nie może do końca złapać oddechu* To jest świetne! Bogu dzięki, że natrafiłam na Twój blog, haha :D Co do prologu i rozdziału pierwszego: oba cudne ;) Prolog jeszcze bardziej zachęcił mnie do czytania rozdziału pierwszego i podsycił tą ciekawość, co może stać się dalej. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw na samym początku. Myślałam, że to będzie miły, spokojny poranek, a tu dup atak tytanów :O Tu mnie (sama nie wiem, czy mile, czy nie mile) zaskoczyłaś. Mile czy nie mile, chodzi tu o przyzwyczajenie się do poszczególnych postaci, a nawet samej ludzkiej społeczności. I tak już przyzwyczaiłam się trochę do brutalnych, krwawych scen w snk, jednak nadal ciągle przeżyłam, gdy ktoś umiera :c Oczywiście Levi w akcji kocham <3 Również moją ulubioną postacią jest Levi no i Petra ;) Jakoś do tych dwóch osób mam największe zamiłowanie. Ale wracając do sedna, dopiszę jeszcze, że padłam przy tekście Leviego, gdzie powiedział, że Eren wisi mu nowe okna :D Nic więcej dodać i nic ująć! Wiem, że się rozpisałam trochę, przepraszam :) Oczywiście z zapartym tchem dalej będę śledzić losy naszego dzielnego kaprala Leviego i Erena, który musi mu wymienić okna, haha :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na rozdział drugi :* <3
~Nemi~
Hej!
UsuńHahaha, z początku miał to być spokojny poranek itp. ale stwierdziłam, że nudno by było i postanowiłam od razu rozpocząć akcję :) Cieszę się niezmiernie, że Cię zaciekawiłam. Szczerze mówiąc na chwile obecną moimi ulubionymi postaciami są Levi i Mikasa, ale może to dlatego, że Petra nie żyje :/
Pozdrawiam i dziękuję :*
fajne wprawdzie jest 1 rozdział a już czuję że nie pożałowałam że tu weszłam,piękne opowiadanie pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńWILCZYCA
świetnie piszesz. nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, mam nadzieje że pojawi się jakiś w najbliższym czasie. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl pisania, można się, że tak powiem "wczuć" w całą akcję >w<. Pierwszy raz czytam bloga o SNK i chyba, to nie są moje klimaty, ale będę czytać kolejne notki C:
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny~~
Dzięki wielkie :) Rzeczywiście uznałam, że pisząc "dziecko" masz zamiar mnie obrazić, ale skoro nie to przepraszam, źle Cię zrozumiałam.
UsuńPozdrawiam! :*
Batożę się rzepą i przepraszam, że szablonu jeszcze nie ma, ale trochę święta zepsuły mi sprawę. Ahh, te wyjazdy i odwiedziny u rodziny. Potrafią wyssać życie. Mam sprawę. Czy mogę zmienić sobie obrazki na takie, jakie chcę? Choćby miały być z samym Levim? ;3 Bo jakoś nie mogę zrobić ciemnego szablonu, gdy obrazek główny jaki podałaś, ma białe tło. Nie jestem tak dobrym grafikiem. xD
OdpowiedzUsuńJutro akurat mam szkołę, ale w ten weekend być może się wyrobię. Jak co, to odezwij się do mnie na GG jeśli posiadasz, a uściślimy jak ten szablon ma wyglądać.Znaczy, zaproponuję zdjęcia które wykorzystam w szablonie. Numer: 503987 :)
Genialne ale kiedy nowy rozdział ? Nie mogę się doczekać bo ten czytam już z 15 raz :)
OdpowiedzUsuńNiech żyje Levi ! <3
OdpowiedzUsuńŁooooł... Super wszystko opisałaś <3
OdpowiedzUsuńhttp://levi-petra-byc-na-zawsze-z-toba.blogspot.com/
31 yrs old Systems Administrator II Griff Tear, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Wood carving. Took a trip to Rock Art of the Mediterranean Basin on the Iberian Peninsula and drives a Mercedes-Benz 540K Spezial Coupe. ta strona
OdpowiedzUsuń