by Vanes

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 1




Oślepiające białe światło promieni słonecznych leniwie ogrzewało pogrążoną w śnie twarz mężczyzny. W tamtej chwili jego rysy wydawały się łagodniejsze, brwi nie były jak zwykle zmarszczone w wyrazie irytacji. Włosy koloru głębokiej czerni kontrastowały w nieładzie z bielą małej poduszki. Śpiący przekręcił się na drugi bok, mrucząc nieprzytomnie. Czuł, że powoli budzi się i będzie musiał zacząć kolejny dzień. Kilkanaście godzin pełnych krwi i walki o przetrwanie. To była ta data. Dzisiaj znów wyruszali na zwiad, by po raz kolejny stracić dziesiątki wojowników. A on jak zwykle będzie pozbawiał życia kolejne kreatury tego świata, mając przed oczami ich wszystkie bliskie jego sercu ofiary. Było to czymś w rodzaju zemsty. Lecz był to ten rodzaj zemsty, który nie przynosił ukojenia. Tymczasowa walka napawała poczuciem sprawiedliwości, ale gdy było już po wszystkim wspomnienia o zmarłych znów nachodziły jego myśli, a on nie może pozbyć się świadomości, że gdyby był odrobinę szybszy, odrobinę silniejszy to zdołałby ich uratować. Czasami miał wrażenie, że może po prostu nie zależało mu tak naprawdę na ich życiu. Gdyby miało dla niego jakieś znaczenie to postarałby się bardziej. Prawda?

 Donośny ćwierkot ptaków bez problemu dostał się przez cienkie szyby okien, sprawiając, że mężczyzna obudził się ostatecznie. Zmarszczył brwi i zrobił kwaśną minę mechanicznie otwierając oczy i podnosząc się do pozycji siedzącej. Jednym szybkim ruchem odrzucił kołdrę i błyskawicznie wstał. Płynnie zmierzył ku zniszczonym drzwiom, chwytając za klamkę. Oliwkowa farba, którą zostały pomalowane zaczęła się łuszczyć, ukazując obrzydliwy pomarańczowy kolor. Okropny błąd poprzedniego właściciela. Spojrzał z irytacją jak na idealnie wypucowanej, drewnianej podłodze zalegają drobinki zaschniętej farby. Jakby odruchowo chwycił za zmiotkę, ukrytą pod solidną komodą, szybko zmiótł śmieci i wyrzucił je do kosza.  Mając już czyste panele, spokojnie otworzył drzwi. Coś zaszeleściło cicho, a kolejne oliwkowe odłamki poszybowały najpierw przed jego oczami, zupełnie jakby robiły mu na złość, a później niepewnie zetknęły się z podłożem.

- Cholera – mrukną, ponownie zmiatając śmieci. – Będę musiał kolejny raz pomalować te drzwi.

Gorące strumienie wody zawsze pomagały pozbyć się koszmarów, które nawiedzały go w nocy. Ogrzewały skórę po chłodnej nocy, zmywały zimny pot z pleców. Zgarbił się delikatnie, czując jak woda pod ciśnieniem sprawia, że jego mięśnie rozluźniają się. Następnie przestając na chwilę oddychać uniósł twarz wprost pod gorący strumień. Może gdyby teraz umarł już teraz? Gdyby zakrztusił się wodą i udusił? Czy wtedy uzyskałby swego rodzaju spokój? Jego krtań ścisnęła się boleśnie, zakręciło mu się w głowie. Wiedział, że nie może tak stracić życia. W ogóle nie mógł opuścić tej rzeczywistości. Bez niego ludzkość upadnie, wszyscy zostaną pożarci. Tylko i wyłącznie on mógł uratować ten świat. Wielu jego towarzyszy zginęło z myślą, że on zabije tytanów, przywróci prawdziwą wolność. Nie mógł się poddać bez względu na to ile osób przez to zginie. Wraz z tą myślą gwałtownie wyszedł spod strumienia wody, opierając się o zimne kafelki. Zaczął powoli dawać swojemu organizmowi małe dawki tlenu, z każdym oddechem uświadamiając sobie pewną bardzo istotną zasadę, którą od teraz będzie musiał wprowadzić do swojego życia, by przetrwać. Nie dopuści nikogo do swojego serca. Jeśli to zrobi, znów może nie zdołać obronić tej osoby. A on już doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na całym świecie nie było boleśniejszego, bardziej rozrywającego od środka uczucia niż strata.

Sprawnie założył na siebie białe, obcisłe spodnie i ciemno brązowe buty z wysoką cholewką. Woda skapująca z jego mokrych włosów, spływała po klatce piersiowej i umięśnionym torsie wsiąkając w ubranie. Przeczesał długimi palcami wilgotne kosmyki, odgarniając je do tyłu, po czym sięgnął za jasną koszulę i nałożył ją na siebie. Powoli zaczął zapinać drobne guziki, gdy nagle jego palce zadrżały delikatnie. Pół sekundy później wszystkie okna pękły rozdrabniając się na miliony lśniących drobinek, a do środka wdarł się krzyk, tak głośny i pełen żądzy mordu, że aż zaparło mu dech w piersiach. Najszybciej jak mógł skrył się za tymi zniszczonymi oliwkowymi drzwiami, ale i tak ostre odłamki zdążyły w kilku miejscach przeciąć jego skórę. Zaklął pod nosem, błyskawicznie dopinając koszulę i wsadzając ją w spodnie. Wyszedł ze swojego schronienia, zatykając mocno uszy dłońmi, tym samym tłumiąc przerażający ryk rozlegający się po okolicy. Krzywiąc się i czując jak jego bębenki drżą niebezpiecznie, z rozmachem otworzył szafkę, w której trzymał swój sprzęt do trójwymiarowego manewru. Nie patrzył na to co dzieje się za oknem. Doskonale wiedział, że Tytani znów zaatakowali. To nie był ludzki krzyk, to było oczywiste. Ale czy to oznaczało, że przesunęli kamień, którym Eren tak niedawno zakrył wyłom w murze? Cholera, cholera. Znów tyle ludzi zostanie pożartych. Chwycił za liczne czarne paski i zaczął nakładać je na swoje ciało. Jeszcze nigdy nie był zmuszony, do ścigania się z czasem jeśli chodziło o uzbrojenie. Każda sekunda mogła oznaczać kilka ofiar. Zacisnął mocno sprzęt na swoich udach i szybko przewiązał go w pasie. Podłoga trzęsła się od natężenia dźwięku, jego puls pędził jak szalony, chcąc jak najszybciej zacząć walkę. Naciągnął paski na swoje ramiona, dopasowując je do swojej budowy. I wtedy potworny krzyk urwał się, ale cisza jaka po nim zapanowała wydawała się jeszcze bardziej przerażająca. Nie, jeszcze nie czas na oglądanie się za siebie. Jeszcze nie był gotowy do walki. Przymocował butlę z gazem i założył ostrza. Wtedy znów dotarły do niego odgłosy otoczenia; dźwięk miażdżonych budynków i łamanych kości mieszał się z rozpaczliwymi wołaniami ludzi. Palcami zaczął dociskać wszystkie paski, by nie zsunęły się podczas lotu. W końcu był gotowy. Zaciskając dłonie w pięści, odwrócił się w stronę wybitych okien. Widok był bardzo znajomy, a jednocześnie sprawił, że adrenalina zawrzała w jego żyłach. Tytani w jakiś sposób dostali się do środka, pragnąc ludzkiego mięsa jeszcze bardziej niż zwykle. Fakt, że większość z nich była odmieńcami nie dodawał otuchy. Ich nagie ciała powyginane były w nienaturalnych pozach.  Jedni biegali po ulicach niczym szaleni, dłońmi rozłupując dachy budynków i rozdeptując w popłochu uciekających mieszkańców na krwawą miazgę. Inni zaś pełzali pod piasku sprawiając, że tumany kurzu unosiły się w powietrzu. Od razu łapali ludzi w swe żółte zęby, połykając bez uprzedniego przeżucia. Najwięcej trwogi wzbudzał jednak tytan w formie trojaczków syjamskich. Ich głowy zrośnięte ze sobą posiadały jeden, długi wspólny uśmiech. Miały trzy oddzielne karki, sześć nóg i rąk. Nie pożerały ludzi, ale zmierzały powoli przed siebie z oczami wpatrzonymi w jeden punkt.

Był wczesny ranek dlatego pozostali zwiadowcy, pewnie dopiero obudzili się pod wpływem ogłuszającego krzyku. Teraz wydawał mu się on dziwnie znajomy. Zmarszczył brwi, gdy dostrzegł Erena w formie tytana, goniącego syjamskie monstrum.

Nie czekając dłużej ruszył biegiem do jednego z rozbitych okien i już chciał wyskoczyć na zewnątrz, gdy drogę zagrodziło mu wielkie brązowe oko. Bez zastanowienia zatopił w nie głęboko swoje ostrza, krzywiąc się, gdy krew kreatury poplamiła jego twarz. Olbrzym cofnął się, a on korzystając z okazji, wskoczył na jego głowę i sprawnie odcinając mu duży kawał karku, wybił się na dalsze budynki. Wbił ostrza na końcu długich, czarnych sznurków w mięśnie na ramieniu Jeagera i podciągnął się na nich, gładko lądując na jego barku. Usłyszał kobiecy krzyk.

- Kapralu Rivaille! – czarnowłosa Mikasa, która właśnie uporała się z piętnasto-metrowcem, leciała w jego stronę. Z gracją wylądowała na ciemnych włosach Erena. – Kamień, którym zakryto wylot w murze, został zniszczony przez Tytanów – odmieńców. Nocna straż rozpoczęła walkę z wrogami, ale wszyscy zostali pożarci. Eren postarał się by wszyscy wojownicy się zbudzili, lecz jak widać nie dotarli tu jeszcze. Musimy przetransportować jak największą ilość ocalałych za mur Sina.

- Rozumiem – mruknął Levi. – Mikaso, ty i Jeager powinniście zająć się pozostałymi tytanami. Uratujcie tylu ludzi ilu zdołacie, ale ciężko rannych zostawcie. Pomagając im poniesiemy większe straty. Posiłki powinny się niedługo pojawić. Ja zajmę się sześcionożnym odmieńcem.

Zwiadowczyni kiwnęła głową i zeskoczyła z Erena, na pobliski dach, biegnąc w drugą stronę. Do miejsca, w którym natężenie olbrzymów było największe. Jeager również zmienił kierunek biegu, stosując się do polecenia Rivailla.

- A tak na marginesie – powiedział Levi niskim głosem. – Jesteś mi winien nowe okna.

Wbił ostrza w ścianę oddaloną o dziesięć metrów i bez wahania odbił się od ramienia Erena, przyciągany przez linki. Po drodze dziesięcio-metrowiec próbował złapać za sprzęt do trójwymiarowego manewru, ale Levi widząc jego zamiary, zwiększył natężenie gazu, przyspieszając. Powolny tytan spóźnił się o ułamek sekundy, a to oznaczało dla niego niechybną śmierć. Rivaille okręcił się w powietrzu, zmieniając kierunek. Zatopił ostrza w karku olbrzyma, przeklinając, gdy oślizgła krew potwora zmoczyła jego koszulę. Skrzywił się i zeskoczył z padającego tytana. Szybko ocenił sytuację, wybierając najtrudniejszą z możliwych dróg prowadzących do syjamskich trojaczków. Im więcej kreatur zabije po drodze tym lepiej. Czołgający się odmieniec, pozostawiał za sobą przerywane smugi gęstej czerwonej mazi, pozostałej po zmiażdżonych ludziach. Młoda kobieta w panice uciekając przed potworem potknęła się o długie fałdy pobrudzonej sukni. Wydając z siebie bolesny jęk, runęła na ziemię, ścierając sobie skórę na dłoniach. Jej stopa wygięła się nienaturalnie, a biała spódnica rozerwała głęboko wzdłuż uda. Wciąż prowadząc walkę o przetrwanie, przewróciła się na plecy i odpychała zdrową nogą od ziemi. Jej jasnozielone oczy były ogromne ze strachu, a usta drżały mocno. Jęczała żałośnie i powstrzymując spazmy płaczu, starała się oddalić od tytana. Ale ten zbliżał się nieubłaganie i podniecony nową ofiarą pełzł jeszcze szybciej. Jego żółte zęby były wygięte w szerokim uśmiechu, a tęczówki nienaturalne, szklane. W momencie gdy otworzył paszczę, by skonsumować dziewczynę, Levi zeskoczył z dachu budynku i wbił miecz w jego podniebienie. Ostrze przeszło gładko, na tyle gładko, że jego końcówka wystawała z pomiędzy oczu odmieńca. Gwałtownie szarpnął nim, wyciągając z jamy ustnej potwora. Odór bijący od tytana – krwi i mięsa, nie wywołał mdłości w Rivaillu tylko dlatego, że był do niego od dawna przyzwyczajony. Z ran skamlącego olbrzyma już zaczęła unosić się gorąca para. Zanim podniebienie zdążyło się sklepić, Levi wyciął mu długi i głęboki kawałek karku, o mało nie pozbawiając go całej głowy. Wsunął brudne miecze do pokrowca, niezadowolony. Dopiero teraz zauważył, że rękaw koszuli ma pobrudzony śliną odmieńca. Chyba jeszcze nigdy nie zapaskudził swojego ubrania tak bardzo, jak podczas tej walki z tytanami. Skierował spojrzenie na wciąż siedzącą na ziemi kobietę. Zakrywała swoje usta dłonią, płacząc z ulgi. Pełnym wdzięczności i uwielbienia wzrokiem patrzyła na bladą i beznamiętną twarz wybawcy. Rivaille zmarszczył brwi, przyglądając się jej sinej kostce. Uratował jej życie, ale co z tego, skoro w takim stanie nie będzie mogła uciec? Westchnął z irytacją i nie tracąc więcej czasu, podszedł do poszkodowanej szybkim krokiem. Złapał ją w tali i uniósł jedną ręką, zupełnie jakby była dzieckiem. Następnie za pomocą sprzętu do trójwymiarowego manewru przeniósł  się z nią szybko na dach. Drobna dziewczyna, nieprzyzwyczajona do tak błyskawicznego przemieszczania się pisnęła głośno, jednocześnie przebudzając się z osłupienia.

- Cicho bądź – powiedział spokojnie Levi, przetransportowując ich na kolejny budynek. – Jeśli będziesz się wydzierać sprowadzisz więcej tytanów.

I wtedy wstrzymała oddech powstrzymując się od kolejnego piśnięcia, tak zawzięcie, że poczuł jak mięśnie na jej brzuchu zaciskają się mocno. Strach potrafi bardzo dobrze mobilizować.




Witam!
Pierwszy rozdział pojawił się szybciej niż sama się tego spodziewałam, ale to wszystko przez tą zdradliwą wenę uparcie wciskającą się do mojej głowy. Chciałabym poznać wasze opinie na jego temat. Nigdy wcześniej nie pisałam o Shingeki no Kyojin dlatego nie jestem pewna, czy dobrze wszystko opisałam.
Pozdrawiam :*

11 komentarzy:

  1. O rajciu! *nie może do końca złapać oddechu* To jest świetne! Bogu dzięki, że natrafiłam na Twój blog, haha :D Co do prologu i rozdziału pierwszego: oba cudne ;) Prolog jeszcze bardziej zachęcił mnie do czytania rozdziału pierwszego i podsycił tą ciekawość, co może stać się dalej. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw na samym początku. Myślałam, że to będzie miły, spokojny poranek, a tu dup atak tytanów :O Tu mnie (sama nie wiem, czy mile, czy nie mile) zaskoczyłaś. Mile czy nie mile, chodzi tu o przyzwyczajenie się do poszczególnych postaci, a nawet samej ludzkiej społeczności. I tak już przyzwyczaiłam się trochę do brutalnych, krwawych scen w snk, jednak nadal ciągle przeżyłam, gdy ktoś umiera :c Oczywiście Levi w akcji kocham <3 Również moją ulubioną postacią jest Levi no i Petra ;) Jakoś do tych dwóch osób mam największe zamiłowanie. Ale wracając do sedna, dopiszę jeszcze, że padłam przy tekście Leviego, gdzie powiedział, że Eren wisi mu nowe okna :D Nic więcej dodać i nic ująć! Wiem, że się rozpisałam trochę, przepraszam :) Oczywiście z zapartym tchem dalej będę śledzić losy naszego dzielnego kaprala Leviego i Erena, który musi mu wymienić okna, haha :D

    Pozdrawiam i czekam na rozdział drugi :* <3

    ~Nemi~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Hahaha, z początku miał to być spokojny poranek itp. ale stwierdziłam, że nudno by było i postanowiłam od razu rozpocząć akcję :) Cieszę się niezmiernie, że Cię zaciekawiłam. Szczerze mówiąc na chwile obecną moimi ulubionymi postaciami są Levi i Mikasa, ale może to dlatego, że Petra nie żyje :/
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  2. fajne wprawdzie jest 1 rozdział a już czuję że nie pożałowałam że tu weszłam,piękne opowiadanie pozdrawiam i życzę weny
    WILCZYCA

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie piszesz. nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, mam nadzieje że pojawi się jakiś w najbliższym czasie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz bardzo fajny styl pisania, można się, że tak powiem "wczuć" w całą akcję >w<. Pierwszy raz czytam bloga o SNK i chyba, to nie są moje klimaty, ale będę czytać kolejne notki C:
    Czekam na next i weny~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :) Rzeczywiście uznałam, że pisząc "dziecko" masz zamiar mnie obrazić, ale skoro nie to przepraszam, źle Cię zrozumiałam.
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. Batożę się rzepą i przepraszam, że szablonu jeszcze nie ma, ale trochę święta zepsuły mi sprawę. Ahh, te wyjazdy i odwiedziny u rodziny. Potrafią wyssać życie. Mam sprawę. Czy mogę zmienić sobie obrazki na takie, jakie chcę? Choćby miały być z samym Levim? ;3 Bo jakoś nie mogę zrobić ciemnego szablonu, gdy obrazek główny jaki podałaś, ma białe tło. Nie jestem tak dobrym grafikiem. xD
    Jutro akurat mam szkołę, ale w ten weekend być może się wyrobię. Jak co, to odezwij się do mnie na GG jeśli posiadasz, a uściślimy jak ten szablon ma wyglądać.Znaczy, zaproponuję zdjęcia które wykorzystam w szablonie. Numer: 503987 :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne ale kiedy nowy rozdział ? Nie mogę się doczekać bo ten czytam już z 15 raz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łooooł... Super wszystko opisałaś <3



    http://levi-petra-byc-na-zawsze-z-toba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. 31 yrs old Systems Administrator II Griff Tear, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Wood carving. Took a trip to Rock Art of the Mediterranean Basin on the Iberian Peninsula and drives a Mercedes-Benz 540K Spezial Coupe. ta strona

    OdpowiedzUsuń